„Gorąco mi” mówił dziadek, kiedy wnuk go podpalił. Wcześniej tłukł go taboretem. Babcia przeżyła

Wszystko w tej sprawie wskazywało na pożar, w którym zginął starszy mężczyzna, a ranna kobieta w ostatniej chwili wydostała się z palącego domu. Dwa dni później policja zatrzymała wnuka małżeństwa. Motyw zabójstwa dziadka i usiłowania zabicia babci wciąż nie jest jasny. Mateusz mówił w śledztwie, że nie wie, dlaczego to zrobił. Potem zeznania odwołał. Nie przyznał się przed sądem i odmówił wyjaśnień. Babcię przeprosił za to, co zrobił. Kobieta nie zeznawała przeciwko wnukowi. Sąd skazał go po 10 tygodniach procesu.

Białystok, 3 kwietnia 2023 r. w poniedziałkowe popołudnie, 22-letni Mateusz B. pojawił się na wysłuchaniu wyroku. Do sali rozpraw, już bez specjalnej klatki, wprowadzili go dwaj policjanci. Zakuty w kajdanki na nadgarstkach i kostkach nad białymi adidasami nie przejawiał żadnych emocji. Niski, szczupły, niebieskooki, z ciemnymi włosami obciętymi na czapeczkę. Był ubrany na czarno, w dresy z trzema paskami i cienką koszulkę. Młody, po szkole średniej, wcześniej niekarany. Pracował i prowadził w miarę ustabilizowany tryb życia. W niedużym parterowym domu mieszkał z matką, młodszą siostrą i dziadkami.

Wymierzam mu karę 25 lat pozbawienia wolności „— po przytoczeniu zarzutów prokuratury, wyrok skazujący odczytała Beata Brysiewicz, sędzia Sądu Okręgowego w Białymstoku.

Po tych słowach Mateusz usiadł na ławie oskarżonych i z opuszczoną głową. Co jakiś czas marszczył wyraziście gęste brwi. Uzasadnienia wyroku słuchał niewzruszony. Czasami zerkał w wąskie okno po swojej prawej stronie. Wyglądał, jakby się nudził. Co jakiś czas przełykał ślinę z wyraźnym ruchem krtani na chudej szyi. Kiedy ktoś z sali zdołał złapać jego spojrzenie, natychmiast odwracał wzrok.

Jedyne słowa, jakie wypowiedział to „tak” na potwierdzenie, że rozumie, jak może odwołać się od wyroku oraz „nie mam zdania” na pytanie sędzi o przedłużenie aresztu do czasu prawomocnego wyroku.

Uważamy, że wyrok jest niesprawiedliwy, bo mojemu klientowi nie zapewniono od samego początku żadnej pomocy adwokata” — stwierdził mec. Paweł Opaliński, obrońca z urzędu. Prokurator odmówiła komentarza.

Tłuczenie dziadków

Podlaska wieś w pow. sokólskim, 18 stycznia 2022 r., wtorkowe przedpołudnie. „Oskarżony podjął decyzję o dokonaniu zabójstwa swoich dziadków” — kilkanaście miesięcy później rozpoczęła uzasadnienie wyroku sędzia Brysiewicz.

Tego dnia Mateusz obudził się wcześniej, bo miał odwieźć matkę do lekarza do pobliskiej miejscowości. Z Dąbrowy Białostockiej wrócił do wspólnego domu „pod pretekstem zdobycia dokumentów”. W korytarzu spotkał się z babcią, zaczęli rozmawiać o jego problemach egzystencjalnych. Nagle wnuk zaczął ją uderzać pięścią w twarz. Popchnął starszą kobietę, a kiedy leżała na podłodze, dalej okładał ją pięściami, usiadł na nią i dusił do nieprzytomności.

W tym momencie do pomieszczenia wszedł dziadek przywołany nieznanymi odgłosami. Wówczas Mateusz przekierował całą agresję na 80-latka. Z kuchni wziął drewniany taboret i okładał nim po twarzy i głowie dziadka. Sekcja zwłok wykazała później liczne obrażenia i stłuczenia, m.in. złamanie kości podstawy czaszki, kości czołowej i złamania kości twarzoczaszki, ze złamanym nosem i szczęką.

Pożar

Kiedy starszy mężczyzna upadł i już nie stawiał oporu, Mateusz wybiegł z domu do stodoły, wziął baniak z benzyną i wrócił do domowego korytarza. Wtedy polał nią dziadka po głowie i plecach, po czym go podpalił. Zamknął drzwi i poszedł dalej. Od tych wszystkich obrażeń 80-letni mężczyzna zmarł na miejscu.

Z domu wydostał się po tym, jak wybił okno w kuchni. Wrócił z kolejnym baniakiem benzyny, oblał wnętrze i przedmioty w mieszkaniu, wyszedł ponownie oknem i oblał dom z zewnątrz. Niewzruszony wsiadł z baniakiem z resztkami benzyny do swego samochodu i pojechał po matkę. Zanim ją odebrał, zajechał jeszcze na komisariat policji, bo chciał zawiadomić o rzekomym napadnięciu go przez kolegę.

Pożar zauważyli strażnicy graniczni i żołnierze z przygranicznych patroli, którzy przejeżdżali okoliczną drogą. Natychmiast wezwali policjantów i strażaków.

Kiedy kobieta ocknęła się i wróciła do świadomości, udało się jej przemieścić ze środka płonącego domu. Strażacy znaleźli ją później ponownie nieprzytomną.

W procesie sąd potwierdził, że Mateusz był świadomy tego, co zrobił. Wiedział, że zostawia bliskich na pewną śmierć. Słyszał, jak dziadek mówił do niego „gorąco mi”. Tak mówił do wnuka po tym, jak ogień zajął jego ubrania i przemieszczał się na ciało.

Pozostawił nieprzytomną babcię, palącego się dziadka, nie próbując w żaden sposób pomóc. Na słowa „jest mi gorąco” nie reagował, co świadczy, że jego działanie było działaniem ze szczególnym okrucieństwem” — dowodziła sędzia Brysiewicz.

Kiedy młody Mateusz wrócił z matką do domu, brał czynny udział w ustaleniach, co się wydarzyło, szukał dziadka i babci. Był pobudzony i niespokojny. Wyrywał się do płonącego budynku, by ratować bliskich. Ratownicy medyczni podali mu wtedy środki uspokajające.

Eksperyment procesowy

Nikt nie widział awantury, zabójstwa dziadka, pobicia babci i podpalenia domu rodzinnego. O tym, jak doszło do tragedii, na wstępnym etapie śledztwa opowiedział sam Mateusz. Sąd nie miał wątpliwości co do wiarygodności zeznań, bo szczegółowo i obrazowo powtórzył je podczas eksperymentu procesowego.

 „W sposób precyzyjny pokazywał, skąd zabrał pojemnik z cieczą łatwopalną, jak ponownie wszedł do mieszkania, jak zbił szybę, by się wydostać. Te wyjaśnienia i okoliczności znalazły potwierdzenie w pozostałych materiałach dowodowych” — uzasadniała sędzia.

Policjanci zatrzymali Mateusza dwa dni po zabójstwie i podpaleniu. W tym czasie był już wycofany, nie nawiązywał kontaktów z otoczeniem.

Osobowość Mateusza B

Zaznania świadków pozwoliły na „zobrazowanie” osobowości Mateusza. Także jego zachowania przed i po dokonaniu zabójstwa. Całkowicie korespondują one z opiniami psychiatrów i psychologa.

Biegli jednoznacznie wskazali, że oskarżony jest osobą, która manipuluje ludźmi, dąży do zaspokojenia własnych celów, nie patrząc na konsekwencje swego zachowania” — wnioski biegłych przytoczyła sędzia.

Dodatkowo ustalili, że Mateusz jest osobą skoncentrowaną na sobie, żyje według własnego systemu wartości, nie wyciąga konstruktywnych wniosków z doświadczeń życiowych. Cechuje go niedojrzały, beztroski styl funkcjonowania. Jest osobą nieodpowiedzialną, egocentryczną, nastawiony jest na czerpanie korzyści. Dąży do zaspokojenia własnych potrzeb za wszelką cenę. Nie ma szacunku w stosunku do innych ludzi, członków rodziny. Ma też zmniejszoną zdolność do przeżywania poczucia winy, jego uczuciowość wyższa jest osłabiona.

Biegli stwierdzili, że Mateusz ma wysoki stopień deprawacji w sferze społecznej, emocjonalnej i moralnej, manipuluje i kłamie w celu osiągnięcia własnych celów. Wykluczyli działanie w afekcie. Uznali, że w momencie popełniania tych okrutnych czynów był w pełni osobą świadomą.

W pełni świadomie realizował swój obrany cel. Zadawanie ciosów, polewanie substancją łatwopalną dziadka, jak i pomieszczeń świadczyły, że dążył do zamaskowania swojego głównego zachowania. To wskazuje, że działał z zamiarem bezpośrednim” — odczytała sędzia Brysiewicz.

Najbliższe mu osoby, czyli mama i siostra odmówiły składania zeznań. Proces Mateusza rozpoczął się rok po zbrodni. Podczas pierwszej rozprawy 19 stycznia 2023 r. nie przyznał się do winy. Wyjaśnił też, że nie miał żadnych zatargów z dziadkami. Płakał. Mówił, że jako morderca nie zasługuje na to, żeby dalej żyć, bo co to będzie za życie.

Powiedział też: „Chciałem wszystkich przeprosić za to, co nawyrabiałem. Nie wiem, co się stało i dlaczego. Wiem, jaka kara mnie czeka.”

Odmówił wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Jego babcia, która stawiła się w sądzie na niejawne zeznania, ostatecznie nie chciała wypowiadać się w procesie wnuka. Kiedy sędzia zarządziła przerwę, kobieta wyszła z sali rozpraw. W tym samym momencie policjanci wyprowadzili jej skutego kajdankami wnuka. Spotkali się na korytarzu przed salą. Mateusz płakał. Wtedy powiedział „przepraszam”. Wzruszona babcia również płakała i odprowadzała wnuka wzrokiem, aż zniknął w korytarzu sądu.

O Kinga

nic nie znaleziono

Pies bał się burzy, więc właściciel go utopił

Ełk

Łazy. 10-letni chłopiec z obrażeniami znaleziony przy drodze

Łazy (woj. śląskie)

Aktualizacja. Krosno. Pożar w markecie budowlanym Merkury Market

Krosno

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *