Przez nieco ponad miesiąc epidemii koronawirusa stołeczna policja przygotowała więcej wniosków o ukaranie za wykroczenia niż w sprawach protestów obywatelskich przez trzy lata. – To będzie największa kolka w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości – komentuje mecenas Jacek Dubois.
W ostatnich dniach stołeczna policja wystawia coraz mniej mandatów za niestosowanie się do przepisów porządkowych wprowadzonych przez rząd podczas epidemii koronawirusa.
– Podczas przedłużonego weekendu majowego wystawiliśmy 97 mandatów. W przypadku 67 kolejnych interwencji skierowaliśmy do sądu wnioski o ukaranie. Takie wnioski kierowaliśmy wobec osób, które odmówiły przyjęcia mandatu – informuje nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Sprawy dotyczą m.in. braku maseczki w miejscu, w którym nakazuje to rządowe rozporządzenie. Dziś nosa i ust nie trzeba zakrywać jedynie we własnym domu czy ogrodzie oraz w lesie. Maseczki nie muszą nosić osoby, których sytuacja zdrowotna na to nie pozwala.
Statystyki wykroczeń w tym zakresie policja prowadzi od 24 marca. To data publikacji jednego z rozporządzeń ministra zdrowia, w którym mowa była m.in. o ograniczeniach w podróżowaniu komunikacją miejską (połowa miejsc w autobusach musi być wolna).
Tydzień później wprowadzono kolejne obostrzenia, ograniczając możliwość przemieszczania się tylko do “ważnych potrzeb życiowych”, czyli dojazdów do pracy czy na najpilniejsze zakupy. Zamknięte zostały parki, policja ścigała też rowerzystów czy biegaczy. Wtedy rosła liczba mandatów.
Poluzowanie wielu obostrzeń z dniem 20 kwietnia wpłynęło na zmniejszenie liczby interwencji policji.
Rzecznik Marczak: – Już w okolicach świąt wielkanocnych mandatów było mniej. Zauważyliśmy zmianę podejścia ludzi i wzrostu świadomości, z jakim zagrożeniem epidemicznym mamy do czynienia. Widzimy tę zmianę w rozmowach z policjantami. Na początku ludzie nierzadko reagowali agresywnie.
Koronawirus bije rekordy Obywateli RP
Od 20 kwietnia do 3 maja policja wystawiła ponad 400 mandatów i 200 wniosków do sądu. Od 24 marca do 20 kwietnia mandatów było 2,4 tys., a wniosków do sądu 700.
– Łącznie od samego początku działań związanych z epidemią koronawirusa wystawiliśmy 2,8 tys. mandatów i ok. 900 wniosków do sądów o ukaranie za wykroczenie z art. 54 Kodeksu wykroczeń – mówi “Wyborczej” rzecznik stołecznej policji.
To oznacza, że warszawskie sądy rejonowe będą musiały rozpatrzyć prawie tysiąc nowych spraw. Wykroczenia z czasów epidemii koronawirusa będą większym obciążeniem dla wymiaru sprawiedliwości niż sprawy Obywateli RP po antyrządowych protestach prowadzonych w ciągu kilku ostatnich lat.
– Od kwietnia 2017 r. do marca 2020 r. sądy prowadziły 308 postępowań obejmujących 740 wniosków o ukaranie. Są wśród nas osoby, przeciwko którym skierowano nawet blisko 50 wniosków za różne demonstracje – wylicza Małgorzata Nowogońska, koordynatorka biura wsparcia prawnego ObyPomoc, działającego w ramach struktur Obywateli RP. Precyzuje, że blisko 90 proc. tych spraw trafiło do warszawskich sądów.
Będzie paraliż sądów
Znany prawnik Jacek Dubois nie zostawia suchej nitki na działaniach policji. – Ta sytuacja pokazuje, że żyjemy w państwie bezmyślności i odwetu. Zamiast państwa przyjaznego, które chce pomóc, mamy państwo represji, które jednocześnie zupełnie nie zastanawia się nad konsekwencjami własnych działań – komentuje mecenas Dubois.
Nie ma wątpliwości, że nadgorliwość policji doprowadzi do paraliżu warszawskich sądów, które – już dziś wiadomo – będą zamknięte przez co najmniej dwa miesiące, a najpewniej i dłużej. – To będzie kolejna blokada sądów, które będą miały chyba największe kolki w historii. Obawiam się powtórki sytuacji z lat 90., gdy polski wymiar sprawiedliwości był sparaliżowany – zauważa warszawski prawnik.
źródło;wyborcza