Pablo G. to zatrzymany kilka dni temu w Przemyślu agent rosyjskiego wywiadu GRU. Wcześniej pracował jako „dziennikarz” i okazuje się, że wiele swoich artykułów napisał z Warszawy. Od wybuchu wojny zajmował się wyłącznie przebiegiem sytuacji w Ukrainie. Opisywał ją w bardzo stronniczy sposób – na korzyść Rosji.
Przypomnijmy, że w nocy z 27 na 28 lutego br. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała w Przemyślu mężczyznę, podejrzanego o szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu. Zatrzymanemu postawiono zarzuty działania w wywiadzie przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, za co grozi kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Zdaniem śledczych, zatrzymany jest pracownikiem rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. To hiszpański „dziennikarz”, urodzony w Moskwie – Pablo G. Co o nim wiemy?
Do informacji na temat zatrzymanego przez ABW agenta dotarła „Gazeta Wyborcza”. Jak podaje wrocławski portal „Wyborczej”, mężczyzna podróżował po Ukrainie kilka tygodni przed atakiem Rosji. Pisał też dużo o samej Polsce – kilka artykułów poświęcił sytuacji związanej z kryzysem uchodźczym na granicy polsko-białoruskiej. Zajmował się też protestami w Polsce wywołanymi przez zaostrzeniem prawa aborcyjnego przez TK.
Agent GRU zatrzymany w Polsce. Pisał m.in. z Warszawy
Jak podaje „Wyborcza”, Pablo G. jest obywatelem Hiszpanii z Kraju Basków. Pracuje jako „dziennikarz” i specjalizuje się w tematyce bloków byłego Związku Sowieckiego. Na jego profilu na paydesk.co, pisze o sobie: „dziennikarz mieszkający w Warszawie”, zajmujący się m.in. „dziennikarstwem śledczym”, tematyką wojenną i polityką.
Na stałe współpracuje z hiszpańską gazetą „Publico”. To na jej łamach relacjonował antyrządowe protesty, do których doszło w styczniu br w Kazachstanie. Do momentu aresztowania zajmował się już tylko agresją Rosji i wojną w Ukrainie.
Wydarzenia miał relacjonować ze stolicy Polski. To część treści jednego z napisanych przez niego artykułów 18 stycznia br.: „Rosja skoncentrowała już na granicy z Ukrainą ponad 100 tys. ludzi i dużą ilość materiałów wojennych. (…) od 50 do 100 grup bojowych, które dzięki swojej przewadze technicznej i większej sile ognia, zwłaszcza ze średnich i długich dystansów, w ciągu kilku dni zakończyłyby ukraiński opór”.
Plany Putina, dotyczące bestialskiego ataku na Ukrainę określał jako „odzyskanie ziemi w byłych republikach sowieckich i ożywienie rosyjskiej gospodarki”.
Później Pablo G. miał przebywać już na terenie Ukrainy, w mieście Dniepr. Następnie przeniósł się do Kijowa i relacjonował stamtąd wydarzenia na kilka dni przed wybuchem wojny, rozpętanej przez Rosję oraz z pierwszych dni inwazji.
W swoich artykułach przedstawiał Rosję w korzystnym świetle, a o szkoleniach wojskowych ukraińskich cywili – którzy przygotowywali się do obrony przed rosyjskim agresorem – pisał, że organizuje je „aktywna mniejszość nacjonalistyczna” i że mają być „praktycznie bezużyteczne w przypadku prawdziwej wojny”.
„Rosja miażdży siły ukraińskie w mniej niż 12 godzin” – pisał w kolejnym artykule. Szczegółowo opisywał bestialskie ataki Rosjan na ukraińskie miasta podpierając się głównie przekazami rosyjskimi, nie podając żadnych danych dotyczących strat wojennych po stronie państwa-agresora.
Wówczas zainteresowały się nim ukraińskie służby. Na początku lutego został zatrzymany i przesłuchany, a następnie kazano mu opuścić kraj.
„Zatrzymany przebywał przez kilka dni na terenie województwa podkarpackiego. W czasie pobytu w Polsce docierał do informacji, których wykorzystanie przez rosyjskie służby specjalne mogło mieć negatywny wpływ bezpośrednio na bezpieczeństwo wewnętrzne, zewnętrzne i obronność naszego kraju. Przed zatrzymaniem podejrzany planował wyjazd na Ukrainę w celu kontynuowania swojej działalności” – można było przeczytać w komunikacie prasowym rzecznika koordynatora służb specjalnych, wydanym bezpośrednio po zatrzymaniu mężczyzny.
Warto także przypomnieć, że dział prasowy Prokuratury Krajowej podał, iż na wniosek prokuratora, „z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, obawę ucieczki oraz matactwa”, sąd zdecydował o aresztowaniu mężczyzny na trzy miesiące.