MORDERSTWO W PARKU NA ZDROWIU
W parku na łódzkim Zdrowiu kilka dni po odkryciu zwłok kobiety nie ma tłumów. Co jakiś czas spotka się tylko spacerujące małżeństwo, kobiety wędrujące z kijkami czy te, które wyszły na spacer z psem. Na drzewach można zobaczyć przylepione plakaty. Widać na nich zdjęcia psa rasy beagle, na innych widnieje prośba, by zgłaszały się wszystkie osoby, które widziały coś podejrzanego w parku w ostatnich dniach.
Co za tragedia! – mówi pani Maria, mieszkanka Karolewa, która przyszła na spacer na Zdrowie. – Byłam tu też w sobotę, koło południa. Widziałam odgrodzony teren. Było pełno policji. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co się stało. Dopiero potem córka powiedziała mi, że zamordowano kobietę.
W piątek, 4 grudnia, były imieniny Barbary. Pandemia sprawiła, że solenizantki nie urządzały hucznych imienin. W mieście było spokojnie. 57-letnia łodzianka około godziny 18 wyszła z domu. Poszła na spacer z psem rasy beagle. Podobno Zdrowie było jej ulubionym miejscem na takie spacery. Mieszkała niezbyt daleko od parku, w domu jednorodzinnym znajdującym się na pograniczu Złotna i Teofilowa…
Od jej wyjścia nie minęło wiele czasu, bo około półtorej godziny, gdy ludzie spacerujący po parku znaleźli błąkającego się beagle’a. Zaopiekowali się nim. Jednocześnie zauważyli, że pies ma czipa. Pojechali do gabinetu weterynaryjnego. Tak udało się im ustalić, gdzie mieszka jego właściciel. Udali się do niego. Powiedział, że z tym psem żona poszła na spacer na Zdrowie. Miał już wcześniej zaniepokoić się, że długo nie wraca. Zawiadomił policję…
Teraz na spacery do parku chodzę tylko z mężem
Rozpoczęły się poszukiwania 57-letniej kobiety. W sobotę nad ranem znaleziono jej ciało. Leżało przysypane liśćmi w jednej z bocznych alejek.