Upił się i podrywał współlokatora. Interweniowała policja. „Co się dzieje w sanatorium, zostaje w sanatorium”

Nie od dziś wiadomo, że sanatoria to nie tylko miejsca lecznictwa. Wielu kuracjuszy udaje się tam bynajmniej nie po to, by podreperować zdrowie. Szukają okazji do nawiązania nowych znajomości, spożywania alkoholu i potańcówek. Wszystko to dzieje się na oczach pracowników, którzy postanowili ujawnić, jak sytuacja wygląda „od kuchni”.

Agnieszka i Natalia to fizjoterapeutki, które pracowały w jednym z nadmorskich sanatoriów. Jak wyznały w rozmowie \ niektórzy kuracjusze wcale nie chcą realizować zabiegów, a wręcz bywają poirytowani tym obowiązkiem. Wyjazdy traktują jak okazję do „wyciągnięcia pieniędzy z ZUS-u” i odpoczynku. 

Pijaństwo i dobra zabawa. To się dzieje w polskich sanatoriach

Dla wielu kuracjuszy nieodłącznym elementem wyjazdów do uzdrowisk są napoje wyskokowe. Udają się na imprezy, upijają się do nieprzytomności, a później ponoszą konsekwencje. Jak wspomina Agnieszka, tego typu sytuacje mogą wiązać się szybszym zakończeniem leczenia uzdrowiskowego. 

Zdarzało się tak, że niektórzy nawet nie doczekali do wizyty lekarskiej, bo miała się odbyć na drugi dzień, a oni już byli tak pijani i agresywni, że musiała przyjechać po nich policja i wyjeżdżali, zanim turnus na dobre się rozpoczął

W sanatoriach nie brakuje również konfliktów spowodowanych alkoholem. Kobieta doskonale pamięta pewnego niesfornego kuracjusza, który po zakrapianej imprezie zaczął podrywać współlokatora. Mężczyźni wcześniej się nie znali. 

Oczywiście rozpętała się awantura, wdali się w bójkę, wyrzucali sobie rzeczy przez okna, a współlokator tak uciekał, że skręcił sobie kostkę. Musiała przyjechać policja i zauroczony lokator zakończył swój pobyt wcześniej

Sanatorium miłości?

Dla jednych kuracjuszy wyjazd do sanatorium to doskonała okazja do znalezienia miłości, a dla innych… trwania w niewierności. Ściągają obrączki i na czas turnusu przybierają zupełnie inną tożsamość – niektórzy nawet przedstawiają się innym imieniem. Jak tłumaczył jeden z pacjentów, kluczem do utrzymania romansu w tajemnicy jest niewymienianie się adresem ani numerem telefonu. W końcu w innym wypadku kochanka mogłaby skontaktować się z żoną. 

Często te sanatoryjne małżeństwa, bo tak na nie mówimy, w weekendy o sobie kompletnie zapominały, bo przyjeżdżała w odwiedziny rodzina. A potem samochód wyjeżdżał za bramę, a oni na nowo podgrzewali płomień namiętności

– dodała Natalia.

O Ryszard Zieliński

E-mail: ryszard.zielinski@sledcza24.tv Telefon: +48 534 890 426

nic nie znaleziono

Zatrzymany za propagowanie ideologii faszystowskiej

Warszawa

Atak nożownika w Warszawie. Wyciągnął nóż i zaatakował 35-latka.

Warszawa

Napad na kantor w Szczecinie.

Szczecin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *