W USA, zwłaszcza w miastach rządzonych przez lewicę, trwa masowy exodus policjantów, a liczba nowych rekrutów jest dalece niewystarczająca. Ich związki zawodowe alarmują, że jeśli dalej tak pójdzie, to w wielu miejscach policja nie będzie mogła wkrótce wykonywać swoich obowiązków.
Follow @https://twitter.com/sledcza24
Policja z miasta Louisville w Kentucky znalazła się na czołówkach amerykańskich gazet w marcu zeszłego roku. Tego dnia funkcjonariusze przyszli do mieszkania czarnoskórej Breonny Taylor z nakazem przeszukania podejrzewając, że służy dilerom narkotyków. Po wejściu do niego jej partner sięgnął po broń i wystrzelił do funkcjonariusza, poważnie go raniąc. Policjanci odpowiedzieli ogniem, ale sześć pocisków trafiło stojącą obok niego Taylor, zabijając ją na miejscu.
Partner Taylor twierdził potem, że działał w samoobronie. Jego zdaniem policjanci nie przedstawili się wcześniej i byli ubrani po cywilnemu. Myśląc, że to napad, sięgnął po leżącą przy łóżku broń i do nich wystrzelił. Początkowo postawiono mu zarzuty napaści pierwszego stopnia i próby morderstwa funkcjonariusza policji, ale ostatecznie sprawa upadła przed rozpoczęciem procesu. Wyszło też na jaw, że policjanci zidentyfikowali się, chociaż zgodnie z nakazem nie mieli w tym wypadku takiego obowiązku.
Follow @https://twitter.com/sledcza24
Policjantom ostatecznie również nie postawiono zarzutów zabójstwa Taylor, chociaż jeden z nich usłyszał zarzut narażenia swoimi strzałami jej sąsiadów na niebezpieczeństwo, trwają też procesy cywilne wytoczone im przez rodzinę Taylor i przez jej partnera.
Po raz kolejny policja z Louisville znalazła się na czołówkach gazet w czerwcu, kiedy podczas zamieszek po śmierci Taylor i George’a Floyda zginął 53-letni czarnoskóry restaurator David McAtee. Początkowo media twierdziły, że podczas tłumienia tych zamieszek przez policję i Gwardię Narodową ktoś do nich wystrzelił a oni trafili McAtee przypadkowo gdy odpowiadali na to ogniem. Analiza nagrań z kamer bezpieczeństwa wykazała jednak, że to sam McAtee z nadal niejasnych powodów wystrzelił dwukrotnie w stronę funkcjonariuszy ze swojego pistoletu. Pomimo tego, że sprawa była oczywista i żołnierzowi Gwardii, który oddał do niego śmiertelny strzał, nie postawiono nigdy zarzutów, to szef policji z Louisville (LMPD) Steve Conrad został zwolniony ze stanowiska przez lewicowego burmistrza Grega Fishera. W poniedziałek prokurator generalny Merrick Garland ogłosił też, że Departament Sprawiedliwości rozpocznie formalne śledztwo w sprawie praktyk LMPD.
Teraz, po ponad roku od śmierci Taylor, LMPD ujawniła jaki wpływ miało tamto zdarzenie, późniejsze ataki mediów i działania polityków na ich jednostkę. Okazało się, że w 2020 roku ze służby w LMPD odeszło aż 188 policjantów. 70 z nich przeszło na emeryturę a reszta złożyła rezygnację. Równocześnie do służby wstąpiło 104 nowych. W tym roku odeszło już 43 a na ich miejsce przyjęto 26 nowych.
Oznacza to, że LMPD brakuje funkcjonariuszy. Stan etatowy tej jednostki to 1324 policjantów, ale na chwilę obecną służy ich 1069, o 255 mniej. Dave Mutchler, rzecznik prasowy dwóch zrzeszających policjantów LMPD związków zawodowych twierdzi, że sytuacja będzie jeszcze gorsza. Zauważa, że najnowsza klasa rekrutów, która skończyła szkolenie w piątek i wkrótce wstąpi na służbę, powinna liczyć 48 osób, ale z braku kandydatów liczy zaledwie 15.
„Nasze zasoby ludzkie są krytycznie małe. Jedną rzeczą, którą musimy wziąć pod uwagę podczas dyskusji o rekrutacji, jest to, że przy obecnym klimacie liczba osób chcąca zostać policjantami co dnia maleje”
– powiedział – „To oczywiste, że tracimy znacznie więcej policjantów, niż zyskujemy. I jeśli to będzie trwać nadal, to w jakim momencie nie będziemy mogli właściwie działać?”.
Mutchler zauważył, że przestępcy z zainteresowaniem przyglądają się problemom policji. Zwrócił uwagę na paskudne statystyki dotyczące zabójstw i innych brutalnych przestępstw w jego mieście. Tylko w tym roku liczba morderstw wzrosła o 75% w stosunku do analogicznego okresu poprzedniego roku a liczba strzelanin bez ofiar śmiertelnych aż o 84%.
Follow @https://twitter.com/sledcza24
Louisville to tylko jedno niezbyt wielkie miasto, ale policjanci odchodzą masowo ze służby w wielu innych miejscach. W 2020 roku aż 5346 oficerów nowojorskiej policji odeszło na emeryturę lub złożyło rezygnację, o 75% więcej niż w 2019. W połowie zeszłego roku policja z pobliskiego Buffalo jednego dnia straciła jednostkę do tłumienia zamieszek – 57 jej członków złożyło w proteście rezygnację po tym, gdy dwóch ich kolegów pchnęło podstarzałego członka Antify blokującego im drogę na ziemię i zostało za to zawieszonych bez prawa do pensji. Chicago, Minneapolis, Milwaukee, Atlanta – wszystkie te rządzone przez lewicę miasta widzą znaczny odpływ funkcjonariuszy i równoczesny wzrost przestępczości. Jak policzył dziennik Philadelphia Inquirer, z 50 największych amerykańskich miast w co najmniej 23 w zeszłym roku liczba odejść ze służby była znacząco większa niż w poprzednich latach.
Odchodzą policjanci na wszystkich szczeblach służbowej drabinki, od tzw. beat cops czyli mniej więcej odpowiednika polskich dzielnicowych, po szefów policji. Stowarzyszenie Szefów Policji Głównych Miast (MCCA) powiedziało, że w zeszłym roku 18 z 69 członków ich stowarzyszenia odeszło lub zostało zwolnionych ze służby.
Wszędzie są też coraz większe problemy z rekrutacją. Tylko w Colorado Springs policji udało się pozyskać o 1/4 mniej rekrutów niż planowali. Policjanci nie chcą również awansować bojąc się zwiększonej odpowiedzialności, nawet jeśli chodzi o awans na szefa danego departamentu.
Odchodzący policjanci najczęściej jako powód podają panującą wśród społeczeństwa wrogość, podsycaną umiejętnie przez lewicę i media. Twierdzą, że nie są już traktowani przez publikę jak członkowie społeczności dbający o jej spokój i bezpieczeństwo a raczej jak żołnierze okupacyjnej armii, wielu z nich martwi się też o własne bezpieczeństwo. Przypadki ataków na policjantów w wykonaniu lewicy czy ruchu BLM są coraz częstsze, a zdarzało się, że były śmiertelne.
Na przykład w 2016 roku zwolennik BLM Micah Johnson zastrzelił pięciu policjantów i zranił 11 kolejnych. Innym powodem odchodzenia ze służby jest to, że lewicowe władze wielu miast znacznie ograniczyły budżety swoich departamentów policji, co też wpłynęło ujemnie na bezpieczeństwo funkcjonariuszy – zwykle w takich sytuacjach oszczędności dotykają bowiem szkoleń i zakupów sprzętu, w tym kamizelek kuloodpornych.
Wielu odchodzących policjantów twierdzi też, że straciło wiarę w działanie systemu rozliczającego ich z użycia siły. Policja w USA ma prawo strzelać do podejrzanego tylko wtedy, kiedy ten stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia policjanta lub postronnych. Prawo bierze jednak pod uwagę, że decyzję o użyciu siły policjant musi często podjąć w ułamku sekundy, w sytuacji wielkiego stresu, więc nie karze ich za podjęcie błędnej jeśli tylko mieli ku temu rozsądne przesłanki. Na przykład w 2018 roku dwóch policjantów z Sacramento zastrzeliło 22-letniego Stephona Clarka bo pomylili telefon komórkowy z pistoletem. Prokuratura uznała, że było ciemno a Clark stanął w postawie strzeleckiej z telefonem wyciągniętym przed siebie, więc mieli prawo pomyśleć, że do nich celuje, i nie wniosła przeciwko nim zarzutów.
Follow @https://twitter.com/sledcza24
Coraz więcej policjantów uważa jednak, że w obecnym klimacie nie mogą już ufać temu, że użycie przez nich siły zostanie sprawiedliwie rozliczone. Boją się, że jeśli znajdą się w takiej sytuacji, to nie otrzymają pomocy od swoich szefów i zostaną przez nich rzuceni lewicowej tłuszczy na pożarcie. Niedawny głośny przypadek czarnoskórej 16-latki Ma’Khii Bryant pokazuje, że nie są to bezpodstawne lęki. Kamera na mundurze policjanta z Columbus pokazała, że kiedy do niej wystrzelił dziewczyna wznosiła nóż do ciosu i jeśli nie sięgnąłby po broń, to inna dziewczyna straciłaby życie lub została poważnie ranna. Jeszcze kilka lat temu przy takim użyciu siły nawet wydział wewnętrzny nie zacząłby śledztwa a sam policjant być może dostałby nawet nagrodę za ocalenie jej życia. Tymczasem pod naciskiem lewicowych aktywistów sprawą zajmuje się stanowe biuro śledcze, a wielu lokalnych polityków i lewicujące media już teraz wypowiadają się o nim jakby był mordercą. Gwiazda NBA LeBron James wrzucił nawet niedawno na Twittera jego zdjęcie z podpisem „będziesz następny”, co powszechnie zostało zinterpretowane jako wezwanie do samosądu. Trudno się dziwić, że w takich warunkach coraz mniej policjantów chce się narażać na takie potraktowanie.
źródło;niezależna