Brak umowy i pełnej wypłaty, karanie za chorobę, a do tego skandaliczne warunki zakwaterowania, gdzie m.in. przypadała jedna łazienka na kilkadziesiąt osób. W śledztwie Gazety Wyborczej” i TVN poznajemy relacje zagranicznych pracowników kompleksu Olefin III w Płocku, którzy nie kryją żalu i oburzenia. „Potraktowali nas jak niewolników, jak zwierzęta. Pierwszy raz w życiu spotkało mnie coś takiego” – relacjonuje jeden z zatrudnionych Hindusów.
Jak wygląda struktura firm przy budowie Olefinu, kompleksu Orlenu?
Inwestorem jest właśnie Orlen, któremu podlega główny wykonawca – koreańskie konsorcjum Hyundai / Técnicas Reunidas. Ten z kolei zatrudnia masę podwykonawców – osobne firmy od elektryki, robót ziemnych, hydrauliki itp. Część z nich to polskie firmy, ale wiele z nich to spółki koreańskie. Z kolei te firmy zatrudniają kolejnych „podwykonawców”, czyli agencje pracy, które odpowiadają za dostarczenie „taniej siły roboczej” na budowę. Libin i Balu, których historie opisuje „Gazeta Wyborcza” i TVN, pracowali właśnie dla jednego z drobnych podwykonawców, zarejestrowanej w Katowicach spółce Zioom.
Naszym „szefem” był Koreańczyk Kim. To on zarządzał naszą pracą i domem, w którym mieszkaliśmy. Płacił nam w gotówce, ale zawsze z opóźnieniem – twierdzi Libin.
Przy wartej 25 mld zł rządowej inwestycji Olefin III w Płocku pracuje blisko 6 tys. osób. Libin przyjechał tam z indyjskiej prowincji Kerala, gdzie zostawił żonę, 5-letniego syna i 3-letnią córkę. Do Płocka trafił z kolegą Balu, którego poznał wcześniej w Polsce przy zbieraniu warzyw. Balu zarobione w Polsce pieniądze wysyła do chorej żony i dwójki dzieci w wieku 10 i 15 lat.
Jaką ofertę dostali w Płocku? Praca sześć razy w tygodniu po 10 godzin dziennie i 23 zł za godzinę, a do tego darmowe mieszkanie. Dom, w którym mieszkali razem z 70 pracownikami z Indii i Filipin, miał jedną kuchnię i dwa prysznice, z czego działał tylko jeden.
„Od dziesięciu lat wyjeżdżam za granicę. Pracowałem w Dubaju, Omanie, Arabii Saudyjskiej, od kilku lat w Polsce. Takich warunków jak w Płocku nie widziałem nigdzie. Te mieszkania nie nadawały się dla ludzi” – relacjonuje Balu.
„Nie zaproponowano mi umowy. Jedyne, co dostałem to identyfikator wstępu z moim imieniem i nazwiskiem” – mówi z kolei Libin, pokazując plastik ze swoim zdjęciem, logiem Orlenu oraz konsorcjum firm Hyundai Engineering i Técnicas Reunidas, które odpowiada za budowę kompleksu Olefin III.
Mężczyźni dostali pracę w magazynie, gdzie przenosili pojemniki z niebezpiecznymi chemikaliami. W całym pomieszczeniu unosił się biały kurz, a drobinki dostawały się do gardła.”Maska nie działała dobrze. Wdychałem chemikalia, po paru dniach dostałem ataku silnego kaszlu” – mówi Libin. „Kiedy było się chorym, otrzymywało się „karę” od pracodawcy” – za każdy dzień nieobecności szef potrącał z pensji 30 zł.
Mężczyźni przez trzy miesiące czekali na umowę o pracę i pensje. Jak relacjonują mężczyźni, na początku pracodawcy usprawiedliwiali się koniecznością rejestracji w urzędach. „Każdego dnia pytaliśmy o dokumenty, ale niczego nam nie pokazali. Kim powiedział, że 15 dnia każdego miesiąca wpłynie nasza wypłata na konto. Za tyle godzin, ile pracowaliśmy, powinniśmy dostawać 5500 zł. Takiej kwoty nigdy nie zobaczyłem, bo Kim dawał nam tylko małe zaliczki, po 200, 300 zł. Mówił: „Jak nie chcesz tu pracować, to możesz odejść. Nie ma problemu. Idź, choćby zaraz!” — opowiadają.
W końcu w ramach protestu w związku z sytuacją, 17 marca mężczyźni zorganizowali strajk — usiedli w swoim pokoju i oświadczyli, że nie wyjdą do pracy, póki nie zobaczą pieniędzy. Gdy przyjechał ich szef ze swoimi kolegami z Korei, zostali siłą wypchnięci na zewnątrz. „Wyrzucili nasze rzeczy przed dom. Kopali wszystko, co miałem jak piłkę futbolową. Do pozostałych mieszkańców „hostelu” powiedział – nie pomagajcie tym ludziom, bo was też wyrzucę. Wszyscy przez okno patrzyli, nikt nie zareagował” – relacjonują.
„Koreańczycy potraktowali nas jak niewolników jak zwierzęta. Pierwszy raz w życiu spotkało mnie coś takiego” — zaznaczają.
Inni pracownicy potwierdzają
„Gazeta Wyborcza” i TVN dotarli także do innych pracowników kompleksu Olefin. „Jestem spawaczem z Filipin. Pracuję tu miesiąc. Żadnej umowy, dokumentów, kontraktu” – mówi jeden z nich. Kolejny dodaje, że nie dostał żadnych dokumentów, choć pracuje od trzech miesięcy. Pracownicy nie mają umów o pracę, ubezpieczenia, żadnych dokumentów. Nie mogą wziąć wolnego, bo jak twierdzą, będą musieli zapłacić karę.
Narzekają także na warunki zakwaterowania. „Mamy jedną łazienkę na piętro, czyli jeden prysznic na 25 osób. Jedną pralkę na cały dom, bo druga nie działa. Dwie lodówki, więc jedzenie nam się nie mieści. Bardzo ciasno” – opowiada jeden z mężczyzn.
O pracy na budowie Orlenu opowiada też Michał, jeden z menedżerów niższego szczebla. „Ci Hindusi, Filipińczycy zasuwają, żeby nie było opóźnień, żeby firmy nie straciły pieniędzy. A w jakich warunkach oni żyją, to jest masakra” – mówi.
Dziennikarze próbowali skontaktować się z przedstawicielami firmy Zioom, która odpowiada za zatrudnienie obcokrajowców. Kim odebrał telefon, ale po usłyszeniu pytań zaczął tłumaczyć się swoim słabym angielskim i poprosił o zadanie pytań w formie pisemnej, by przekazać je swojemu szefowi. Później zablokował numer i nie odpowiadał na próby kontaktu. Jak czytamy w „GW”, firma Daeshin, która zleciła werbunek pracowników spółce Zioom, jest równie niedostępna.
Z kolei biuro prasowe Orlenu tłumaczy, że spółka nie odpowiada za zatrudnienie pracowników kontraktowych, a budową kompleksu i zapewnieniem pracowników zajmują się wykonawcy.
„Co na to Hyundai Engineering i Técnicas Reunidas? Drobne zalecenia pokontrolne zostały wdrożone w bieżące funkcjonowanie budowy Olefin III” – poinformował dyrektor Jakub Zgorzelski, miesiąc po tym, gdy „GW” i TVN po raz pierwszy zapytały o sytuację pracowników.
Źródło: https://www.onet.pl