Bitcoin w nowy rok wszedł z impetem, bijąc po drodze kilka rekordów. Błyskawiczny wzrost jego wartości przyciąga inwestorów, za którymi podążają oszuści wyłudzający metodą „na bitcoina”.
Bitcoin, czyli najbardziej rozpoznawalna waluta cyfrowa, początek 2021 r. może uznać za niezwykle udany. Jego wartość nigdy nie była tak duża, rekomendacje analityków tak dobre, a inwestorzy instytucjonalni, po raz pierwszy tak pewnie stawiają na najbardziej znaną kryptowalutę.
Wszystkie te czynniki składają się na ogromne zainteresowanie drobnych inwestorów, którzy w bitcoinie upatrują szansę na ogromne zarobki. Niestety, w ślad za nimi podążają oszuści, którzy przy „nowej gorączce złota” zwietrzyli szansę na szybki zarobek.
0 tys. Kto da więcej?
Wartość bitcoina 2 stycznia po raz pierwszy w historii przekroczyła 30 tys. dolarów. Niecałe 20 godzin później, kurs króla kryptowalut osiągnął poziom 34,8 tys. dolarów. Oznacza to, że w zaledwie 11 dni, od 24 grudnia, kiedy bitcoin rozpoczął swój rajd, do 3 stycznia, kiedy osiągnął swoje historyczne maksimum, jego cena wzrosła o ponad 12 tys. dol.
Dzisiaj część inwestujących w bitcoina mogła przeżyć duży szok, bo w skrajnym momencie cena kryptowaluty znajdowała się poniżej 27,8 tys. dolarów, co oznacza, że od niedzielnego historycznego szczytu jej wartość spadła o ponad 7 tys. dolarów, co przekłada się na niemal 20-proc. stratę.
Bitcoin dosyć szybko odrobił jednak zaległości, bo już koło południa jego wartość przekroczyła 30 tys. dolarów, a przed godz. 16 przekroczyła już 32 tys.
Widać więc wyraźnie, że próba obniżenia wartości kryptowaluty zakończyła się niepowodzeniem. Jeżeli wartość bitcoina w najbliższym czasie utrzyma się na tak wysokim poziomie, coraz większa liczba drobnych inwestorów będzie inwestować w tę kryptowalutę.
Tym bardziej że analitycy Fundstratu przewidują, że wzrost wartości może trwać przez najbliższe od sześć miesięcy do nawet roku, a cena bitcoina ma w tym czasie skoczyć nawet do 50 tys. dolarów. Ta prognoza wydaje się jednak dosyć „konserwatywna”, jeżeli zestawimy ją z przewidywaniami analityka Citibanku Toma Fitzpatricka, który prognozowaną cenę bitcoina podniósł niedawno do nawet 318 tys. dolarów.
Czeka nas fala oszustw „na bitcoina”?
Bardzo duże zainteresowanie rynkiem kryptowalut niestety niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Szczególnie że giełdy kryptowalut to miejsca, które przyciągają wielu niedoświadczonych inwestorów, a często również laików kuszonych perspektywą szybkiego zysku.
Jest to bardzo podatny grunt dla wszelkiej maści oszustów, którzy wykorzystują brak odpowiedniej wiedzy i zaufanie ludzi. Tych jest coraz więcej, a nagłówki mówiące o oszukanych – jak np. o 82-latku z Kalisza, który stracił 60 tys. złotych, 32-letniej mieszkance Gorzowa, która oddała prawie 50 tys. złotych, czy grupie osób z Sanoka, które straciły prawie 200 tys. złotych – w ostatnim czasie pojawiają się regularnie.
Oszukujący „na bitcoina” nie mają jednego schematu działania, a ich ofiarami zostają zarówno już inwestujący w kryptowaluty, jak i ci, którzy dają się „złowić” za pomocą fałszywych platform inwestycyjnych czy maili obiecujących ogromne zyski w bardzo krótkim czasie.
Nie daj się złowić
Najbardziej popularną metodą wśród oszukujących „na bitcoina” jest tzw. pihshing, a więc zmuszenie ofiary do podjęcia konkretnych działań. Oszuści cały proces rozpoczynają od zarzucenia przynęty w postaci maila, SMS-a, telefonu, wiadomości na Facebooku czy reklamy prowadzącej do fałszywej platformy inwestycyjnej.
W przypadku phishingu dalsze kroki bitcoinowych oszustów są różne. Część z nich po otrzymaniu od ofiary pierwszej wiadomości kontaktuje się z nią telefonicznie, przedstawia ekskluzywność swojej oferty i zachęca do wypełnienia formularza kontaktowego.
To właśnie ten moment jest najbardziej niebezpieczny. Jeżeli przekażemy oszustom swoje dane osobowe oraz te dotyczące logowania w naszej bankowości internetowej, wyłudzający mają nas w garści. Bardzo często oszuści wykorzystają też aplikacje do zdalnego korzystania z pulpitu. Dzięki temu mają oni możliwość wykonywania czynności na naszym komputerze.
Najczęściej oszuści ograniczają się jedynie do wypłacenia środków z naszego konta. Jednak jeżeli nasze środki są dla nich niewystarczające, często zaciągają w naszym imieniu kredyty i pożyczki. Sprawę mają na tyle ułatwioną, że często ofiary przesyłają im zdjęcia swoich dowodów osobistych w celu „weryfikacji”.
Ofiarami oszustw „na bitcoina” padają również już inwestujący w kryptowaluty. W ich wypadku najczęściej oszuści wysyłają im wiadomości o błędach w ich kontach na giełdach kryptowalut. Po kliknięciu w link znajdujący się w wiadomości inwestorzy przenoszą się na łudząco podobną do giełdy kryptowalut, z której korzystają, stronę internetową, na której najczęściej oszuści wykradają ich dane logowania.
Ostatnio oszuści, aby wyłudzić dane logowania, podszyli się pod urzędników Komisji Nadzoru Finansowego.
Niestety duża liczba schematów wyłudzenia metodą „na bitcoina” utrudnia ich sprawną weryfikację przez potencjalne ofiary. Dlatego przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych, szczególnie tych dotyczących kryptowalut, zawsze należy sprawdzać, czy korzystamy z oficjalnych stron czy aplikacji.
No i najważniejsze: jeżeli dana oferta inwestycyjna wydaje nam się zbyt dobra, aby mogła być prawdziwa, prawdopodobnie tak jest.