„Krystek” brutalnie zgwałcił, dostał wyrok-siedzi, a teraz oskarża dziewczynę

Krystian W. ps. „Krystek”, zwany również przez media „łowcą nastolatek z Pomorza”, oskarża młodą kobietę o składanie fałszywych zeznań. Mimo że dostał wcześniej prawomocny wyrok za jej zgwałcenie i właśnie go odsiaduje, śledczy uruchomili postępowanie i wezwali ją obowiązkowo na przesłuchanie. Gwałciciel ma w tym śledztwie status pokrzywdzonego, a jego ofiara boi się, że trafi do więzienia i dostanie wyższy wyrok od niego.

  • Historia Joanny jest pełna prawnych absurdów i przedmiotowego traktowania ofiary gwałtu przez system

  • Za jej brutalne zgwałcenie „Krystek” dostał wyrok 3 lat więzienia, choć prawo dopuszczało wyrok do 12 lat więzienia

  • — Wciągnął mnie do góry po schodach, choć bardzo płakałam i prosiłam go, mówiąc, że nie chcę — opowiadała w rozmowie z Onetem

  • To jedyna dziewczyna, za zgwałcenie której „łowca” usłyszał wyrok. Jest bardzo ważna dla całej sprawy seryjnego wykorzystywania dzieci w Trójmieście

  • Ofierze gwałtu może teraz grozić do 8 lat więzienia

„Krystek” przebywa za kratami od listopada 2015 r., ale trafił tam dopiero po tym, jak po spotkaniu z nim 14-latka rzuciła się pod pociąg, dziennikarze śledczy dotarli do szokujących faktów na temat jego działalności, a śledztwo przydzielono policjantom z komendy wojewódzkiej. Przedtem latami czyhał na nastolatki i – jak twierdzi wiele z nich – gwałcił je, zastraszał, groził i nakłaniał do świadczenia usług seksualnych na rzecz bogatych i wpływowych ludzi z Pomorza. Wiele z nich zgłaszało się do policji, ale ich sprawy albo umarzano, albo ich w ogóle nie odnotowywano w aktach.

Metody „Krystka” i ostateczne ustalenia policji oraz prokuratury w jego sprawie opisaliśmy jako pierwsi w reportażu „Akta »łowcy nastolatek« skrywają mrok”. W styczniu 2019 r. rozpoczął się proces karny, w którym Krystian W. został oskarżony o szereg różnych przestępstw, które miał popełnić na 33 młodych dziewczynach. Pięć z nich nie miało jeszcze 15 lat, a ledwie trzy z nich były pełnoletnie. Na liście przestępstw są m.in. gwałty, pedofilia, nakłanianie do nierządu i czerpanie korzyści z prostytucji. Dotyczą lat 2006-2015. Proces nadal trwa.

Razem z „łowcą” na ławie oskarżonych zasiadło czterech innych mężczyzn, w tym pochodzący z Pucka Marcin T. To współtwórca kilku znanych sopockich klubów, m.in. „Dream Clubu”, „Kongo Baru”, „Tropikalnej Wyspy” i „Zatoki Sztuki”.

„Chciał mnie zmusić do seksu oralnego”

Proces Joanny toczył się osobno. Zakończył się dużo wcześniej, bo w tym procesie była jedyną pokrzywdzoną.

Do gwałtu na niej doszło w marcu 2014 r. w puckiej nieruchomości związanej z firmą Marcina T. Joanna miała wówczas 16 lat. Budynek znajdował się kilkadziesiąt metrów od komendy policji. Dawniej mieściła się w nim dyskoteka. Marcin T. i jego współpracownicy twierdzili później, że obiekt pełnił funkcje biurowe. Niektóre dziewczyny, które tam przywieziono, mówiły jednak wprost – jedno piętro przypominało im miejsce schadzek.

Krystian W. poznał Joannę na portalu Fotka.pl. Obiecał jej, że jeśli ucieknie z domu dziecka, załatwi jej nocleg w Pucku. Nastolatka nie chciała dać się przekonać, ale kiedy usłyszała, że nie będzie już mieszkać w pokoju z o rok starszą przyjaciółką Magdą, obie postanowiły skorzystać z oferty znacznie starszego mężczyzny.

„Krystek”, wówczas 36-latek, odebrał dziewczyny w okolicach deptaku „Monciak” w centrum Sopotu. Następnie wszyscy pojechali do puckiego budynku. Krystian W. miał klucze do drzwi i znał specjalny kod, który trzeba było wstukać przy wejściu.

Jak wynika z późniejszych relacji nastolatek, „łowca” włączył film, podał im alkohol i zaproponował narkotyki. Biały proszek miała wciągnąć tylko Joanna i on. Magda odmówiła. Później proponował im pracę w dwóch sopockich klubach związanych z Marcinem T. Ciężko im było jednak skupić się na rozmowie. Jak mówiły, ich uwagę przyciągały m.in. znajdujące się w pomieszczeniu pejcz i rura. Dziewczyny zaczęły się zastanawiać, czy nie wyjść, żeby wezwać pomoc. Padło na Joannę, która miała w Pucku znajomego. Swojej koleżance powiedziała, że niedługo wróci.

– Gdy wyszła, zaczął mnie rozbierać. Wyrywałam się. Chciał mnie zmusić do seksu oralnego. Nie zrobiłam tego. Rozbierał się do naga, kładł się na mnie. Uciekłam do łazienki – relacjonowała mi później Magda, która ważąc niecałe 50 kg ostatkiem sił wydostała się spod ponad 100-kilogramowego mężczyzny.

Koszmar Joanny

Wtedy do budynku wróciła Joasia. Swoją roztrzęsioną i zapłakaną przyjaciółkę znalazła w łazience. Poprosiła „Krystka”, by je wypuścił, ale on zagroził im policją. – Zadzwonię do nich i powiem, że uciekłyście z domu dziecka – miał stwierdzić. – A tak w ogóle, to wisicie mi za paliwo. Poza tym ty, za to, że wychodziłaś na zewnątrz, musisz spełnić jedno moje życzenie, a ona ma zamknąć ryj.

– Wciągnął mnie do góry po schodach, choć bardzo płakałam i prosiłam go, mówiąc, że nie chcę – opowiadała mi o dalszej części wieczoru Joanna. – Powiedział, że jestem mu winna za to, że chcę wyjść. Najpierw rzucił mnie na oparcie łóżka, ale wyrwałam się i w końcu zepchnął mnie na podłogę. Upadłam na brzuch. Ściągnął mi tylko leginsy i majtki. Nie miałam jak wstać.

Dopiero po stosunku nastolatki uciekły z budynku. Krystian W. udał się jednak za nimi. Mówił, że wkrótce do lokalu przyjedzie jego kolega, dlatego mają zostać. Ponownie groził też policją. Dziewczyny pobiegły na stację paliw. Krzyczały „pedofil, pedofil”, ale nikt im nie pomógł. W końcu „Krystek” zrezygnował.

Przez kilka dni tułały się po squatach i piwnicach, próbując przetrawić to, co je spotkało. Do czasu, aż znalazła je policja. Zdobyły się na szczerą rozmowę z mundurowym.

– Powiedziałam o wszystkim policjantowi z Gdyni. Pamiętam, że był nawet podobny do Krystiana. Stwierdził, że też ma córkę i nie odpuści. Dzięki niemu policja musiała się tym zająć – powiedziała Joasia.

Łagodny wyrok dla „Krystka”

Zarówno wejherowski sąd rejonowy, jak i gdański sąd okręgowy w apelacji uznały, że doszło do zgwałcenia i oba orzekły, że Krystianowi W. wystarczy wyrok 3 lat pozbawienia wolności. Zgodnie z art. 197 kodeksu karnego powinien dostać karę od 2 do 12 lat więzienia, więc była to kara niemal najniższa, na jaką pozwala ustawa. Uzasadnienie wyroku nie zostało podane do publicznej wiadomości.

Joanna mieszka w Sopocie, a proces toczył się w Pucku, gdzie doszło do gwałtu. Ponieważ nie mogła patrzeć na „Krystka”, jeździła tylko na te rozprawy, na których musiała być. Nikt jej o niczym nie informował. Na prawnika nie było ją stać. Zarówno o jednym, jak i drugim wyroku dowiadywała się z rozmów z nami.

Chciała jednak dowiedzieć się, dlaczego zasądzona kara była tak niska. „Stroną w postępowaniu sądowym pokrzywdzony jest tylko wtedy, gdy złożył w terminie oświadczenie o zamiarze działania w charakterze oskarżyciela posiłkowego. (…) Skoro osoba ta nie jest stroną, uznać należy, że wniosek o sporządzenie uzasadnienia Sądu Okręgowego pochodzi od osoby nieuprawnionej” – napisał sąd, odmawiając dziewczynie przesłania uzasadnienia.

Według prawa stroną w tym przypadku była prokuratura. Joanna została zgwałcona w wieku 16 lat. Gdy ruszał proces i był czas na zgłaszanie się jako oskarżyciel posiłkowy, była o rok starsza. Przez lata poprzedzające zgwałcenie mieszkała w domu dziecka. Rodzice nie mogli reprezentować jej prawnych interesów – matka nie brała udziału w jej wychowaniu, a ojciec siedział w więzieniu.

Onet zapytał, dlaczego wyrok był niski. – Sąd okręgowy ocenił, że wymierzona oskarżonemu kara nie jest rażąco łagodna – odpowiedział nam wtedy Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. – Jest to kara bezwzględnego pozbawienia wolności, czyli bez zawieszenia wykonania. W ocenie sądu okręgowego orzekający w sprawie sąd rejonowy należycie rozważył zarówno okoliczności łagodzące, jak i obciążające.

Gapił się i uśmiechał

Na procesie kontakt Joasi z „łowcą” się nie skończył. Pewnego razu trafiła na niego przez przypadek.

– Mój tata siedzi w więzieniu. Gdy byłam u niego na widzeniu, zobaczyłam tam również Krystiana. Uśmiechnął się do mnie. Zaczęłam wtedy płakać – przyznaje ofiara gwałciciela. – A później Krystian zaczepiał mojego tatę, gdy stał przy telefonie. Wiedział, że to mój ojciec. Tata nie wytrzymał i się na niego rzucił, ale od razu ich od siebie zabrali. Później Krystian oskarżył jego i jego kolegów o to, że go tam nękają.

Joanna dostała też status pokrzywdzonej w drugim procesie Krystiana W., w którym został oskarżony o skrzywdzenie 33 dziewczyn. W jej przypadku nie chodzi jednak już o zgwałcenie, bo ta kwestia jest rozstrzygnięta, tylko o podanie jej narkotyku. Przemogła się i pojechała na jedną rozprawę do Wejherowa, by zobaczyć go na ławie oskarżonych. Skończyło się tak samo.

– Ciągle się na mnie gapił i się do mnie uśmiechał. Nie mogłam tego znieść. Popłakałam się i powiedziałam sędzi, że muszę wyjść. Ona to rozumiała – przyznaje Joasia.

Po tym zajściu zdecydowała, że całkowicie odetnie się od sprawy, bo ją wykańcza psychicznie. Nie chciała już z nikim o niej rozmawiać. Zaczęła układać sobie życie i zapominać o tym, co spotkało ją w 2014 r. Miała pracę, przyjaciół, pasję, chłopaka. Okazało się jednak, że Krystian nie zapomniał o niej.

Kiedy skończy się piekło Joanny?

Sopocianka niedawno została wezwana na przesłuchanie na komisariat w Gdańsku. Nie wiedziała o co chodzi, ale pojechała, bo stawiennictwo było obowiązkowe. I tam przeżyła szok.

– Zostałam oskarżona przez Krystiana o składanie fałszywych zeznań – relacjonuje tę wizytę. – Policjantka przekazała mi to w poczekalni. W trakcie przesłuchania oczywiście odmówiłam zeznań i powiedziałam, że żadnej wersji nie mam zamiaru zmienić, wszystko mają ściągnąć z Pucka bądź Wejherowa. Nie wiem o co chodzi, ale policjantka nawet nie wiedziała, że on został skazany prawomocnym wyrokiem. Zapytała mnie nawet „skąd Pani wie, że on dostał trzy lata?”. Zastanawiam się teraz, czy oni mają prawo, nie znając całej sytuacji, wzywać mnie i narażać na stres?

Joanna nie usłyszała zarzutów, ale jeśli je usłyszy, to będzie jej groziło osiem lat więzienia. Śledczy nie odpowiedzieli na nasze pytania, czy wzywając ją na przesłuchanie zdawali sobie sprawę, że w jej sprawie zapadł prawomocny wyrok, a w toku śledztwa dotyczącego 33 dziewczyn zebrano szereg dowodów na potwierdzenie jej słów.

– Policjanci prowadzą śledztwo o czyn z art. 233 par. 1 kk, które zostało wszczęte przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk Śródmieście – informuje nas Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. – Policjanci wykonują w tej sprawie czynności zlecone przez prokuratora nadzorującego. Śledztwo na tę chwilę prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko osobie.

Do chwili publikacji tego tekstu prokuratura nie odpowiedziała na pytania Onetu dotyczące tej sprawy. Zgodnie z przepisami Krystian W. ma w niej status pokrzywdzonego i może składać wnioski o dokonanie określonych czynności oraz przeglądać akta śledztwa.

źródło;onet/policja

O Ryszard Zieliński

E-mail: ryszard.zielinski@sledcza24.tv Telefon: +48 534 890 426

nic nie znaleziono

Oszustwo „na spadek”Polacy wpłacają gigantyczne pieniądze.

Aby uzyskać tylko w teorii istniejący spadek po krewnym w USA, Polacy wpłacają kwoty od 40 tys. do 100 tys. dolarów.

„Oszust z Tindera” zatrzymany pod Wrocławiem.

udawał miliardera, a oczarowane nim kobiety zaciągały gigantyczne kredyty, by pomagać mu, gdy rzekomo znalazł się w kłopotach. "Oszust z Legnicy" grał doradcę finansowego.

Jak stracić pieniądze z konta przez WhatsApp, OLX, SMS, ZUS czy bank

Cyberprzestępcy wciąż aktualizują swoje metody, by tylko dostać dane do logowania do cudzych kont. Robią to po to, by je oczyścić z gotówki. Okradziony klient ma znikome szanse na jej odzyskanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *