37-letnia Iwona F. z powiatu leskiego przyznała, że biła i kopała Wojciecha A. Nie przyznaje się jednak do spowodowania jego śmierci. Proces kobiety trwa w Sądzie Okręgowym w Krośnie.
Prokuratura Rejonowa w Lesku oskarżyła 37-letnią Iwonę F. z powiatu leskiego o spowodowanie 1 maja 2019 r. w Lesku ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Wojciecha A., spowodowanie licznych obrażeń ciała, które doprowadziły do zgonu mężczyzny następnego dnia. To, że 37-latka ma związek z tym zdarzeniem wyszło na jaw dopiero po 3 miesiącach, po tym jak Iwona F. sama powiedziała policjantowi, że pobiła Wojciecha A. Wcześniej leska policja nie natrafiła na trop sprawcy.
Przyznała, że biła i kopała
W pierwszym dniu procesu przed Sądem Okręgowym w Krośnie Iwona F. przyznała się tylko do pobicia i skopania blisko 50-letniego mężczyzny.
– Więcej niczego nie zrobiłam. Ja się przed nim broniłam. Skąd wiedziałam, czy nie będzie mi chciał zrobić coś złego, skąd mogłam wiedzieć, co takiemu pijakowi do łba strzeli – powiedziała kobieta w sądzie.
Składając wyjaśnienia powiedziała, że Wojciecha A. znała od dawna i traktowała go jak kolegę. Opowiedziała, że 1 maja ubiegłego roku wracała od koleżanki. Niedaleko postoju taksówek w Lesku siedział Wojciech A. z jeszcze jednym mężczyzną.
– Pamiętam, że Wojtek był pijany. Ja byłam wtedy trzeźwa. Kolega odszedł, a ja poszłam z Wojtkiem do sklepu, kupiliśmy pół litra czystej wódki i poszliśmy do mnie do domu– wyjaśniała Iwona F.
Po głowie i po nerkach
Pili wspólnie alkohol, przegryzając udkami z kurczaka, który przyrządziła. Oskarżona wyjaśniła, że w pewnym momencie Wojciech A. zaczął się zachowywać niestosownie wobec niej, czego sobie nie życzyła. Gdy mu mówiła, żeby tak się nie zachowywał, nic sobie z tego nie robił, tylko się śmiał.
– Nie lubię czegoś takiego, wkurzyłam się i dostał więc łomot – wyjaśniała kobieta.
Przyznała, że jak leżał na łóżku uderzała go pięścią w twarz, potem po oczach, szarpała go, aż spadł na podłogę.
– Kopałam go po nerkach może dwa razy i po głowie też pewnie dwa albo trzy. Zaczęła mu lecieć krew z ust i było jej trochę na dywanie i na łóżku z tyłu. Na prawą nogę założyłam nylonową reklamówkę, żeby nie zostawić swoich śladów – wyjaśniła podczas przesłuchania 2 sierpnia 2019 r.
Gdy mówił, żeby przestała bić, to tak uczyniła. Zostawiła go na podłodze, przykryła kocem bo mówił, ze mu zimno i sama poszła spać do drugiego pomieszczenia.
Oczy trochę poobijane
Następnego dnia około godz. 10 jak wychodziła z domu, to kazał mu się wynosić.
– Oczy miał trochę poobijane, ale poszedł normalnie o własnych siłach. Nie wiem, co później robił, nie widziałam go już. Przecież nie będę za nim łaziła. Słyszałem, że widzieli go ludzie i pytali, czy nie potrzebuje pomocy, ale twierdził, że nie. Wolał pójść pod sklep i napić się jeszcze. Ja tylko odpowiadam za pobicie, a nie za to, co się stało później. Nie jestem karetką pogotowia, żeby wiedzieć, co mu się stało. Ciała u mnie w domu nie znaleziono. Nie spowodowałam jego śmierci, z domu przecież wyszedł żywy – tłumaczyła Iwona F. sądowi swoje racje.
Gdy dowiedziała się o śmierci Wojciecha A., w domu zrobiła porządki, pozmywała krew, bo była już zaschnięta, wyszorowała dywan, buty wyprała w pralce, a worek, który miała założony na buty spaliła.
Żałuje, że mocno pobiła
Iwona F. stwierdziła, że żałuje tego, co zrobiła. Mogła uderzyć go w twarz i tak zostawić.
– Mam pretensje do siebie, że tak mocno go pobiłam. Ale gdyby mnie nie wyzywał, to by niczego nie było. Ale moim zdaniem musiał go ktoś jeszcze pobić, jak wyszedł ode mnie. Dużo ludzi mówiło o tym na mieście, także o tym, że auto mogło go też „trzepnąć”. Nie potrafię powiedzieć, kto tak mówił, a nie będę zmyślała – dodała oskarżona.
„Spowiedź” na komendzie
Iwona F. sama przyznała się do tego, że pobiła Wojciecha A. w dość nietypowych okolicznościach. Na początku sierpnia 2019 r., około godz. 4 nad ranem przyszła do KPP w Lesku i poskarżyła się dyżurnemu, że bezpodstawnie została legitymowana na mieście przez patrol policji. Wtedy też w trakcie rozmowy powiedziała, że to ona pobiła mężczyznę.
– Na początku nie wierzył w to. Dopiero później wzięli na poważnie to, co mówiłam– stwierdziła oskarżona w sądzie.
Zgłosiła skargę i…
Potwierdził to przed sądem funkcjonariusz KPP w Lesku, który miał wówczas służbę dyżurnego.
– Była wtedy pod wyraźnym działaniem alkoholu i chciała zgłosić skargę na policjantów, którzy bezprawnie mieli ją legitymować. Okazało się, że spożywała alkohol na plantach i dlatego policjanci podjęli interwencję. W trakcie luźnej rozmowy, kobieta nagle zapytała, czy już mamy osobę, która zabiła Wojciecha A. Ja potwierdziłem, że mamy już podejrzanego i jest tylko kwestią czasu, gdy się przyzna. Tak naprawdę nie mieliśmy żadnej osoby typowanej, tylko tak jej powiedziałem. Wtedy ona odpowiedziała, że to nieprawda, bo to nie był mężczyzna, a kobieta – zeznał w sądzie policjant z KPP w Lesku.
Policjant dalej prowadził „grę”, twierdząc, że Iwona F. się na pewno myli, bo policja już przecież wie, kto to zrobił.
– W pewnym momencie mocno się zdenerwowała mówiąc: „to ja ci wszystko opowiem, jak to było”. I opowiedziała wszystko od momentu spotkania Wojciecha A. na mieście, poprzez to, co się później stało w domu, o tym, że ją wyzywał, a ona go uderzyła z pięści, jak siedział na łóżku, a gdy spadł na podłogę to jeszcze go kopała. Następnego dnia kazała mu opuścić dom, gdy sama wychodziła do siostry. Dodała też, że śladów już pewnie nie zbierzemy, gdyż wszystkie zatarła, a część rzeczy wyrzuciła – mówił przed sądem funkcjonariusz.
Jak skończyła opowieść poszła do domu, a funkcjonariusz poinformował o tym komendanta i sporządził notatkę. – Na początku nie do końca wierzyłem w to, co mówi, jednak z drugiej strony podała wiele szczegółów, które były zbieżne z wcześniejszymi ustaleniami – dodał policjant.
Iwona F. została zatrzymana po kilku godzinach.
Wojciech A. przy sklepie przy rondzie
Zeznawał też inny funkcjonariusz, który prawdopodobnie jako jedna z ostatnich osób widziała Wojciecha A. żywego. Na początek zeznań powiedział, że zmarły mężczyzna, owszem nadużywał alkoholu, ale był cichy, spokojny, małomówny, na nic się nie skarżył. Nie był agresywny. Wojciecha A. policjant widział 2 maja około godz. 11.30 przy dużym sklepie w okolicy ronda w Lesku. Był wówczas z rodziną na zakupach. Wojciech A. siedział na murku.
– Zauważyłem, że pod okiem ma siniaka, podszedłem i zapytałem, co się stało. Stwierdził, że został pobity, ale nic nie chce. Po chwili, gdy wychodziłem po dokończeniu zakupów, jego już nie było. Pojeździłem po najbliższych ulicach, ale nigdzie go nie widziałem. Powiadomiłem więc dyżurnego, by sprawdzili, co się stało – zeznał policjant z leskiej KPP.
Odpowiadając na pytania obrońcy oskarżonej, adwokata Jerzego Kwiecińskiego, stwierdził, że Wojciech A. w czasie rozmowy był komunikatywny, rozmawiał normalnie i nic nie wskazywało, że mógł znajdować się wówczas w stanie zagrażającym życiu.
Jednak po kilku godzinach mężczyzna został znaleziony martwy.
Kiedy śmiertelny uraz?
Przed sądem zeznawał również lekarz patomorfolog z Przemyśla, który przeprowadzał sekcję zwłok Wojciecha A. W swojej opinii wskazał, że bezpośrednią przyczyną zgonu mężczyzny były obrażenia śródczaszkowe w postaci krwiaka podtwardówkowego półkuli lewej z obrzękiem mózgu. Prawdopodobnie mogły one powstać w wyniku uderzenia w głowę, na przykład pięścią. Dodał też, że mało prawdopodobne jest, żeby ciosy w głowę były zadawane obutą nogą, gdyż w przypadku kopnięć obrażenia głowy byłyby rozleglejsze.
Zdaniem biegłego obrażenia, które spowodowały śmierć mieszkańca Leska mogły powstać około 16-18 godzin przed śmiercią, co wynika z ustaleń śledztwa.
– W tym czasie osoba taka po doznanym urazie może być świadoma i zachowywać się zupełnie normalnie, poruszać się normalnie. Dla osób postronnych brak jest przesłanek dla przyjęcia tak poważnego stanu tej osoby – zeznał biegły.
Jednak odpowiadając na dokładne pytania sędziego Jarosława Krysy i obrońcy skarżonej przyznał, że tego rodzaju krwiak, jaki został stwierdzony u Wojciecha A., mógł powstać też od urazu doznanego na przestrzeni nawet 2-3 godzin przed śmiercią. Biegły nie mógł jednak wskazać w procentach, jakie jest tego prawdopodobieństwo w porównaniu z tezą, że powstał 16-18 godzin wcześniej.
Z kolei pytany o to, czy w ciągu tych kilkunastu godzin mógł być pobity dwukrotnie, np. drugi raz kilka godzin przed śmiercią, opowiedział, że jest to mało prawdopodobne, choć nie można tego wykluczyć.
Podbite oko
Jeden ze świadków, mieszkaniec Leska widział Wojciecha A., gdy ten wyszedł 2 maja od Iwony F. Zapamiętał, że miał podbite oko, chyba jedno. Nie chciał wówczas żadnej pomocy, twierdził, że wszystko jest w porządku.
– Uważam, że jak go widziałem, to nie miał aż tak podbitych oczu, jak na tych fotografiach – stwierdził świadek po tym, jak sąd pokazał mu zdjęcia zmarłego Wojciecha A. z akt sprawy.
Kara za nieobecność
W sądzie nie stawiło się kilkoro świadków. Mieszkańcy Leska – matka i syn, napisali usprawiedliwienie, że nie stawią się ze względu na dolegliwości zdrowotne kobiety i fakt sprawowania opieki nad nią przez syna. W tym przypadku obrońca chce, by ze względu na wagę sprawy, jednak zostali przesłuchani, szczególnie mężczyzna.
Na dwie kobiety, które nie stawiły się w sądzie prawidłowo wezwane, nałożone zostały kary porządkowe po 500 zł.
Będą nowi świadkowie
Sąd zdecydował, że konieczne będzie również przesłuchanie kilkoro dodatkowych policjantów z KPP w Lesku, w tym funkcjonariuszy, którzy znaleźli martwego Wojciecha A. oraz prowadzących czynności procesowe w tej sprawie.
Z kolei adwokat Jerzy Kwieciński zawnioskował o dołączenie do akt sprawy, różnych orzeczeń i opinii specjalistycznych dotyczących oskarżonej. Chce, by po analizie tych dokumentów, biegli z Lublina, którzy wydali opinię sądowo-psychiatryczną, ustosunkowali się do tych dokumentów i wydali opinię uzupełniającą.
Chce też, by sąd wystąpił do KPP w Lesku o przekazanie informacji o sprawach zgłaszanych przez Iwonę F., które dotyczyły podejrzenia popełnienia przestępstw na jej szkodę w ostatnich pięciu latach. Obecnie jedna ze zgłoszonych spraw toczy się przed Sądem Rejonowym w Lesku.
Kolejna rozprawa ma się odbyć w pierwszej połowie sierpnia. Iwona F. jest cały czas tymczasowo aresztowana. Czyn, za który została oskarżona zagrożony jest karą pozbawienia wolności do lat 12.
źródło; terazkrosno.pl